Ostatni spacer Augusta Strindberga
Sztokholm kwietniowy w zimowej szacie 110 lat temu. Strindberg na ostatniej przechadzce. Artysta, co stworzył swą własną legendę. Artysta i człowiek pióra - wbrew pozorom wcale nie takie częste zjawisko. Twórca z rodzaju tych dotkniętych...
W 1912 Europa jeszcze trwa. Choć August wie w tamtym czasie, że jego życie dobiega kresu, z wiarą - mimo wszystko - patrzy w przyszłość. Należy do tych, co fascynują się technicznym postępem, śledzi nowinki. Swym bohaterom często kazał posługiwać się nowoczesnymi urządzeniami. Wszystko miało służyć ludzkości w jej kwitnącym, pokojowym bytowaniu... Wiek nowy, XX, dreptał sobie powoli, lecz za chwilę miał przyspieszyć... Tonący Titanic, którego losy bardzo przejęły szwedzkiego pisarza, był pewnym niepokojącym sygnałem, ostrzegającym, że wszystko może wymknąć się spod kontroli... Wiek XX, w który Strindberg patrzył z nadzieją, wiemy, jak przebiegł... Jak dotąd najstraszniejszy, najbarwniejszy, okrutny i kalejdoskopowo zmienny, szybki, choć kończący się też taką piękną epoką, która już miała się na dobre zagnieździć na nowej milenijnej karcie. Dziś jednak już wiemy, że wiek XXI, którego początek naznacza wbijanie się samolotami w wieżowce, stara się ze wszystkich sił upodobnić do swego poprzednika, ba - uważam osobiście, bogatszy o pewną wiedzę, a przez to nie wierzący już w ludzkość, że wiek ten dołoży wszelkich starań, by stać się jeszcze potworniejszym...
Z nostalgicznym uśmiechem wracam do obrazka, ostatniego zdjęcia Strindberga na sztokholmskiej ulicy. Uśmiecham się do samego siebie sprzed lat, kiedy to dostałem bzika na punkcie tego zbzikowanego, agresywnego artysty, wizjonera... Techniczny postęp, ten, w który wierzył August, w tamtym XX wieku pozwolił mocniej, wyraziściej zaistnieć jego sztuce na scenach i w filmie... Uśmiecham się też do czasu, którego mieszkańcy jeszcze paru rzeczy o sobie nie wiedzieli...
Jest wielkanocnie już, wielkopiątkowo... Zawsze o tej porze sięgam po "Wielkanoc" Strindberga. Cierpienie, udręka, wreszcie ukojenie... Coś dla tych, co szczególnie dotkliwie cierpieć muszą nie tylko z powodu własnych błędów, ale pokutować też za cudze grzechy... Jeśli coś złego się może zdarzyć, to się zdarzy. Czekasz na światło, dopadnie cię ciemność; spodziewasz się dobrego, spadnie ci na głowę zło... I ciągle trzeba płacić... Ale zawsze naprzeciw góry Ebal jest Garizim...
Minęło 110 lat. Tyle lat od zatonięcia Titanica. Tyle lat od ostatniej przechadzki Strindberga ulicami ukochanego Sztokholmu. Smutne chwile kwietniowe... I dziś, w tym miesiącu nadziei, odnowy, moc nieszczęścia, smutku... Pozostaje jednak nadzieja, wiosenna... Bjørnstjerne Bjørnson napisał kiedyś taki wiersz "A ja kwiecień wybieram"... Wszystko się tam miesza, kotłuje, burzy, ale wszystko po to, by z pracowitego chaosu zrobiło się dobre lato..
Lech Sokół, znany historyk teatru, witkacolog, a przy okazji i strindbergolog obok naukowych tekstów popełnia też poezje... W latach 1991 - 1996 był ambasadorem RP w Norwegii. W tamtym czasie zainspirowany powyższym zdjęciem napisał - że się tak wyrażę - wiersz informacyjny o Auguście S., który przytacza w swej książce "Od Ibsena do Twardowskiego. Polsko - norweskie pejzaże kulturalne" Janina Januszewska - Skreiberg (Interlibro, Warszawa 2001):
Lech Sokół
Ostatni spacer Augusta S.
W kwietniu 1912
W Sztokholmie pada śnieg
Który zaraz topnieje
August S. schodzi w dół
Drottninggatan do Kungsgatan
Kiedy robią mu zdjęcie
głowę ma lekko pochyloną
Podniesiony szalowy kołnierz
ciężkiej szuby
Nieskazitelny cylinder na głowie
Który przez szacunek
należy nazywać:
Chapeau haut de forme
Śnieg na ukos
Europa jeszcze trwa
August S. ma raka żołądka
Właśnie skończył 63 lata
Ale uważa, że jest stary jak
brontozaur
Twierdzi, że nie ma złudzeń
Tryska jadem
Rozpowszechnia truciznę w druku
Ale głęboko ma ciepłe miejsce
Ponad żołądkiem gorącym jak lawa
W 1908 chciał ponownie
ożenić się ze swoją trzecią żoną
Emancypantki nazywa trybadami
Ale kocha kobiety kobiece
O stromych piersiach
Zatonięcie Titanica przeżywa
głęboko
Zatrzaskuje wieko fortepianu
Ubrany jak żałobnik
Martwi się kwestią rozbrojenia
Studiuje język chiński,
japoński i hebrajski
i wyciąga nieoczekiwane wnioski
Zwycięża w batalii
przeciwko wszystkim
Na ostatnim spacerze nie wie
Że umrze 14 maja po południu
Wie, że będzie tulił do piersi Biblię
Że będzie z nią pochowany
Że na jego grobie stanie krzyż
Z napisem:
O crux! Ave spes unica.
Oslo, 1 stycznia 1993 r.
Komentarze
Prześlij komentarz