Już nie ma codzienności. Gunvor Hofmo

 U przyrody jak zwykle, maj, więc już pierwsze jerzyki... U ludzi zaś... W tym ponurym czasie nasuwają się mroczne wiersze...

Gunvor Hofmo (1921 - 1995). Z Oslo. Jedna z pokiereszowanych dusz, z czasów piekła, podobnego do tego, co tuż obok... Tak od wojny swe literackie bytowanie zaczęła. Po okropnej stracie. Przed piekłem miała dziewczynę, Ruth Meier, co z pochodzenia Żydówką była, zbiegłą przed nazistami z Austrii, do Norwegii, do której jednak też przyszedł najeźdźca ze swastyką i brutalnie wykradł Ruth z życia, tę, którą Gustav Vigeland uwiecznił jako "Zaskoczoną" w rzeźbie z parku Frogner, wykradł z życia i posłał do Auschwitz, prosto do gazu... Każda strata to ból, ale gdy jest częścią ogromu strat powstałych na skutek działań potwora, samego diabła, to już trudno wrócić do normalności... Nie ma już jakby codzienności, jest już rzeczywistość na dobre skażona niecodziennością, mrokiem i złem, z którym pogodzić się nie sposób...

Zaczęła od wojny. Głęboko zaangażowana w bóle i nieszczęścia przez ową wojnę spowodowane... Wniknęła, jak sama to opisała, w inną rzeczywistość... Tajemnice, metafizyczne tęsknoty, samotność, strach... 

Po wojnie związała się z poetką Astrid Tollefsen (1897 - 1973). Swego czasu, dalekim od łaskawości, było to odważne, bo nie był to żaden sekret... Z Gunvor podziało się jednak źle, jakiś czas była nawet ubezwłasnowolniona, zdiagnozowano u niej schizofrenię, trzymana była w Gaustad, gdzie kiedyś badawczo dręczono starego Hamsuna (ach, ta skandynawska psychiatria, co trochę ma za uszami; chociaż wszędzie by się pewnie coś znalazło, bo terytorium to zdaje się być ślizgawkami usiane...) Po szesnastu latach milczenia, w 1971, powróciła jednak do twórczej pracy, wydając tomik za tomikiem... Tęsknoty, strach, śmierć... Na uboczu wszelkich prądów...

Z czasem przychodzi spokój, ale próżno już szukać zwykłości, codzienności... Tak że jeśli Bóg w ogóle jeszcze patrzy...

Gunvor Hofmo

Już nie ma codzienności

Jeśli cię oko, Boże, nie nudzi,

wiedz, codzienności nie dojrzysz u ludzi.

  Same tylko nieme krzyki,

  same czarne nieboszczyki.

Na skrwawionych drzewach wiszą!

Posłysz, w ciszy się kołyszą.

  Na nic w domach się chowanie,

  bo w nich też i ich mieszkanie.

Wszystko to, co dniem odczute

martwym ich oddechem strute.

  A gdy czasem zabywamy,

  wciąż po prochach ich stąpamy.

Jeśli cię oko, Boże, nie nudzi,

wiedz, codzienności nie dojrzysz u ludzi.

   przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce