Vorkvöld í Reykjavík


Żeby tak nie popadać ciągle w złe nastroje, piosenkowo dziś. Raggi Bjarna o tym, że nie ma nic piękniejszego od wiosennych wieczorów w Reykjaviku... Feeria barw, krążące szybciej soki, pocałunki, stworzenia wszelkie płci obojga spragnione siebie nawzajem, spacerki w wieczornych blaskach nad spokojny miejski staw, ptaszki, roślinki, przytulanki, ławeczki...itd, itd... Pięknie jak we śnie... Pod północnym, marzycielsko usposabiającym niebem... 

Słońce, słońce, lawinowo narastające...  Bezlitosne dla tych, co lubią iść w miasto się sponiewierać... (Jednak ciemna noc jest najlepsza, jak powiada Henrik Ibsen... Przynajmniej dla pewnych natur...)

Stareńka już rzecz, ze zbioru piosenek wydanego w 1961 roku. Śpiewa tam i Raggi, czyli Ragnar Bjarnason (1934 - 2020), legenda islandzkiej estrady, śpiewa m. in. i ów "Wiosenny wieczór w Reykjaviku"... Muzyczka jest szwedzka, od Everta Taube, a islandzkie słowa napisał Sigurður Þórarinsson:



   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce

Klaus Mann. Ucieczka na Północ