We're painting our faces and dressing in thoughts from the skies...

A dziś siedem lat minęło od śmierci artysty... 

Pozostanę jeszcze przy krążku "The Man Who Sold the World". Tak mnie przy tym przytrzymał Boy George, którego wspomnienie gdzieś mi się kiedyś nawinęło przed oczy. Boy George od zawsze jest superfanem Bowiego. Deczko ode mnie starszy, więc jego uwiodły jeszcze dźwięki chłopców z The Spiders w malowniczych przebierankach. Jako chłopiec był pod ich wielkim wrażeniem, tak więc zaraz sięgnął po cały ówczesny dorobek Davida i szczególnie podziałał nań wers z tej zamieszczonej tu wczesnej piosenki, który też tytułem jest tej notki... Wziął sobie to do serca, bo się potem przecież solidnie umalował, na bogato...

Dzieje się ciągle niewyobrażalne. Świat bez Davida. Jedynie z pamiątkami... A "The Man Who Sold the World" to dla mnie taka pamiątka, którą darzę szczególną sympatią, bo w dawnych czasach przygrywała mi do rozpalonej do białości przygody miłosnej... Taka stara dusza ja ja wpadła tu jeszcze, tak już na ostatni raz (bo wmawiam sobie, że już tu nie wrócę), trochę pofiglować, trochę się jeszcze i pomęczyć, ale już bez traktowania świata nazbyt serio... Wmawiam sobie, że dziecko ze mnie stare, bo nawet na piaskownicę nie miałem dość powagi...

Tak sobie słucham tych lekkich mroczności... Ten jakiś taki przykuwający uwagę nastrój osobliwego cyrku... Troszkę tak jakby i o mnie tam... Do grupowych marszów nigdy mnie specjalnie nie ciągnęło; tak w pojedynkę całkiem iść też mi się nigdy nie udawało - bo przy całej próżni i samotności nigdy nie byłem całkiem sam, o czym z pewnym zdumieniem teraz myślę - przecież zawsze ktoś się kręcił i kręci obok; nie biegnę, bo nigdzie się nie spieszę; nie pełzam, bo jakże to tak; ale usiąść w ciszy to i owszem, lubię, to najlepsza sytuacja, bez większych zdziwień, bez złudzeń, ze zdolnością do odpuszczania sobie...

Ale dość już... Jeszcze raz David Bowie, tak, tak - nadreprezentowany na tym blogu - lecz cóż - jak głosi wyświechtane porzekadło: Stara miłość nie rdzewieje.

"After All"

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce