Guðbergur Bergsson (1932 - 2023)

Tak już niestety być musi. Że ludzie umierają. Lecz nawet jak są już starzy, to też odchodzą nie w porę. Guðbergur Bergsson w październiku skończyłby 91 lat. Lecz odszedł tydzień temu w Mosfellsbær. Islandzki pisarz, prozaik, poeta, krytyk, dziennikarz, nadto tłumacz, który na islandzki przekładał dzieła z języka hiszpańskiego, no i też jedna z prominentnych postaci w środowiskach LGBT oraz wielki miłośnik kotów. Przyszedł na świat w 1932 w Grindavík. Wykształcił się na nauczyciela, potem udał się do Barcelony, by studiować hiszpański, literaturę oraz historię sztuki. Dużo potem w Hiszpanii przebywał, ale nie oderwał się od korzeni, od swego przeżywającego w XX wieku wielki przewrót kraju, Islandii, która z takiej peryferyjnej prymitywnej zaciszności wpadła nagle w sytuację strategicznej ważności, co przyniosło ogromne zmiany kulturowe, obyczajowe, co przywiało kasę, komfort, dobrobyt. Porozwalały się trochę stare struktury, odmienił się styl życia, przyszła dzika konsumpcja, zadusiła się miłość, osłabły mity i czary. Bardzo to wszystko Guðberga obchodziło, podobnie zresztą jak i wielu innych, co pragnęli odnotować te gwałtowne ubiegłowieczne przemiany, starcia rozmaitych światów, odchodzenie starego, co się przemieniło w starą księgę z poklejonymi kartkami, cały ten problem społecznej i obyczajowej dezintegracji... Ameryka namieszała szczególnie mocno pod islandzką kiecką... Świat się przybliżył, to zbliżanie się zresztą trwa ciągle i dzisiejsza Islandia coraz dalsza jest od tamtej starej, szutrowej i naiwnej... Guðbergur podejmował charakterystyczne tematy, ale robił to na swój sposób, ulegając rozmaitym wpływom: Grass, Beckett, ale też i rodzimy dygresyjny i szalony nieco Þórbergur Þórðarson. Po całkiem udanych pierwszych rzeczach, po zbiorze surrealistycznych opowiadań  oraz po tomie poezji, przyszły już te ważne rzeczy, literackie bomby: "Anna" oraz najgłośniejsza antypowieść "Tómas Jónsson", którą pisarz okrasił jeszcze zuchwałym podtytułem "metsölubók" czyli bestseller. Książka z początku nie miała łatwego życia i choć budziła pożądanie, to ją tak starano się oficjalnie pomijać, opierano się swego czasu przed jej wznawianiem oraz zablokowano jej kandydaturę do Nordisk råds litteraturpris. W islandzkiej rzeczywistości to dość niezwykła rzecz, do dziś uważana za jedno z najwybitniejszych osiągnięć islandzkiej prozy; rzecz obmyślona na bezkształt, jakby odzwierciedlająca zastany świat; chory, otępiały, rozwalony obsesjami, chaotyczny, skomponowany byle jak, wzorek, jaki można uzyskać mnąc kartkę... Tómas, co się rozpada czasem na trzech, notuje swój rozkład, dezintegrację umysłową i obyczajową swoją i otaczającego go świata, z bezwstydem obnaża  swoją i ogólną ohydę. Urojenia, brutalna erotyka... Świat nie jest ładny. No, bywa ładny. Bzdury miewają cudne oprawy, to, co zwykliśmy uznawać za piękne i wzniosłe, okrasza i opisuje się prostacko i wulgarnie... U Guðberga bywa zabawnie, brutalnie, jest piękno natury, uczenie się wolności i przyjmowania świata takiego, jakim on jest, jest ohydna śmierć, przedwcześnie wyszarpane erotyzmy z nutą jednak obopólnej satysfakcji, wykorzystania albo erotyzmy niecodzienne, wszystko to, od potajemnych relacji po przemoc i beznamiętne ruchańsko jest oknem na świat wielkich ludzkich zawiłości... Różne układy; małoletnia z pełnoletnim, albo zimna produkcja na wzór tej hodowlanej, bo miłości przecież już nie ma... A czasem jest - na przykład między dwoma żonatymi mężczyznami, w czym szczególne piękno się objawia i pogoda...

Człowiek jak ocean, i tego, i tego mieć na własność i ogarnąć w całości nie można...

Pewna epoka minęła. Można z powodzeniem uznać, że to była postać, która na równi stanąć może ze znakomitościami literackimi swego kraju, jakimi są Halldór Laxness, Gunnar Gunnarsson, czy wspomniany wcześniej Þórbergur Þórðarson - każdy z nich znakomity, utalentowany i na swój sposób kontrowersyjny, budzący jakieś emocje...

Jeszcze niedawno mówiłem, że się trzyma, że piękny wiek. Guðbergur, który w uroczy sposób zachował swoje piękno na wszystkie te dekady... Był ślicznym chłopakiem. Zwykle śliczne chłopaki, gdy im lat przybywa, zamieniają się w niezbyt ładnych mężczyzn, natomiast brzydcy chłopcy potrafią z wiekiem ładnieć - taka to rozpiska dla zachowania jakiejś równowagi... Ale Guðbergur się wyłamał z tego schematu; podobał mi się w każdej odsłonie; i jako chłopak, i jako młodzieniec, i jako dojrzały mężczyzna, i jako staruszek - zawsze miał dla mnie interesującą i ładną twarz. Wiek go nie zeszpecił. Piękny schludny facet tworzący dość niezwykłą - by nie powiedzieć - miejscami dziwną sztukę... Ale niestety prysnął już, zostawiając partnera, koty...

Tak mi teraz ta jego "Nostalgia" po głowie chodzi, z jego młodych lat, z pierwszego tomu... Zawsze będzie czegoś żal. Trwając w oddaleniu, w tęsknocie za czymś mniej lub bardziej dawnym, odeszłym, chciałoby się posłać smutek z wiatrem, tam, skąd przybył, by nas nie dręczył, ale próżno się takiego wiatru spodziewać... Poniesie wszystko, ale nie nasze emocje...

Guðbergur Bergsson

"Nostalgia"

Dłużące się deszczowe dni.

Przesiąknięta jesienią spłowiała ziemia.

Wiatr, co skrobie po dachu nad głową,

Ogród martwy już prawie.

Posępne chmury na pełnych żaglach na północ mkną,

Ciężkie, jak ciężki jest mój smutek.

 

Jesień całą wyczekiwałem burzy,

By porwała z sobą cały mój żal,

Poniosła go z sobą, za ocean hen,

Za tysiączną górę - kierunek Nord,

Lecz żadna burza nikogo przecież nie słucha.

   przełożył Kiljan Halldórsson

---

Jak to pisała Halina Poświatowska w "Koniugacji" ... Minąłeś, minęłam, już nas nie ma... A ten szum wyżej to wiatr, on tak będzie jeszcze wieczność wiał, nad nami, nad wodą, nad ziemią...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce