Steinn Steinarr. W 115 urodziny

Tak to właśnie dziś mija 115 lat... Przeszło już wiek od narodzin w Zachodnich Fiordach poety, co od tradycji wielkich poszedł w nowoczesność. Bardzo odmienił Steinn Steinarr poezję na wyspie atlantyckiej, wzbogacił ją o nowe tematy: ludzkie niedole, robotniczą nędzę, gniew, czy tajemnice barwne a trudne czasem do rozgryzienia... Poeta wyrosły z życiowych i ekonomicznych kryzysów, wędrujący, migotający... On taki w gruncie rzeczy jak większość z nas z ostatnich czasów - mówił inny poeta -  w pogoni za czymś lepszym umykający od trudów życia w odległych dolinach na południowy brzeg Faxaflói... Trochę szlifibruk, często bezrobotny robociarz (o zgrozo), gdzieś co chwilę znikający, tajemniczy... Bywało, że wykluczany, zakochany klasowo niewłaściwie, w oporze... Do końca upominający się o drobniejszych i lepszych, jak wtedy, już z końcem życia, kiedy tam miał sobie w Reykjaviku, którego był jakże charakterystycznym elementem, tę szczęśliwą wreszcie przystań, z żoną, kurami i... psem... Były takie dziwaczne czasy, że w Reykjaviku nie można było mieć psów, ale pewien pies nie znał się na przepisach i chciał mieszkać z poetą, w stolicy, a poeta, żeby być w zgodzie z władzami, poetycko zaapelował do nich, by nie robiły trudności i przymknęły oko na starego, odwiecznego przyjaciela człowieka, o wiele lepszego niż on sam...

Steinn to wędrówka od rewolucyjnych gniewów, przez wątpliwości, udrękę, po ucieczkę i wyobcowanie, aż po jakieś próby pojednania się z bezsensownym światem, choćby z naturą, która jakoś nas - niedobrych - tam z powrotem do siebie przygarnie, jak ocean, co wchłania zdążające doń rzeki, nawet te najbardziej zbrukane... Jakoś się to wszystko kiedyś rozejdzie po przysłowiowych kościach... Tak jak nasze marzenia rozpływają się, toną w świecie pełnym złudnych kierunkowskazów...

Wydawać by się mogło, że ratunkiem po bezsensownych wysiłkach i szlifowaniu bruków jest powrót, w to, co wydaje się najdroższe, cenniejsze od wszelkich światowych błyskotek... Ale tak naprawdę jest tylko tu i teraz. To, co było, znika, i jeśli chciałoby się przy tym trwać, to byłoby się równie martwym... Z kolei przyszłość to coś, co nie istnieje. Świat zdaje się pusty. W blasku słońca my, wszyscy, z mrokiem w środku... W gruncie rzeczy wystarczy zamknąć oczy, by się pogrążyć w grobowej ciemności. Z niej tysiące spojrzeń, pod nimi nasze smutki...Właściwie nie ma dokąd wrócić...

Bywa gorzko i sarkastycznie. Życie lubi psuć wszystko... Jak mówił Laxness na pogrzebie Steinna, poeta umarł jednak jako szczęśliwy człowiek. Szkoda tylko, że nie mógł się szczęściem długo cieszyć. Świat się właśnie zaczynał otwierać... Ale ledwie pięćdziesięcioletniego poetę wykradł z życia nowotwór...

Bicie się o wolność, szukanie celów... Bywało, że nie widział w tym sensu... W którymś miejscu powiada: Patrz! Daję ci wierną, niezawodną daremność. Samo życie...

A teraz troszkę muzyki... Owo powracanie. "Heimferð"... Torfi Ólafsson, który w 1980 roku nagrał płytę z tekstami Steina Steinara... Tak że trochę dawnej nuty:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce