How Could I Be Such a Fool

Tak, jutro Walentynki... Święty Walenty, co to ponoć potajemnie błogosławił śluby młodych legionistów... I patron epileptyków. Rozmaite szaleństwa życia; miłość, padaczka... W miłość też się upada - dzieci regulują potem najcięższe rachunki za nią, jeśli ta złośliwie płodna. No i tak czy owak koszty. Szukanie miłości to proszenie się o kłopoty. Jakby podpisanie cyrografu u Diabła, który dotrzymuje zawsze obietnicy - zanim będzie piekło, przejdziesz czas niebiański, który kiedyś się skończy, ale przecież nie tak zaraz, nie jutro...

Z okazji jutrzejszego święta, o miłości. No, tak przewrotnie. Bo w piosence z deka wariackiej jest już po wszystkim... Sięgam po artystę totalnego, jakim był Frank Zappa...

Komentarze

  1. Ciekawa nutka. A mi jest aż wstyd bo nie jestem w stanie ogarnąć Zappy jakoś, ale przez mój uporczywy poznawczy stosunek do świata, a to słucham jednej dyskografii a to drugiej... A przy Zappie trzeba najpierw doktorat zrobić z dyskografii... 60 ileś albumów za życia i 60 ileś pośmiertnych - to jest prawdziwy szał!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, jest co ogarniać i z czego się doktoryzować. Bez wątpienia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce