Jón úr Vör. Zimowa mewa
Vetrarmávar. Zimowe mewy. Zatem zimą z zimowych mew jedna mewa zimowa, co nisko szybuje nad grzbietem przełamującej się fali... Nadmorskie poszukiwania. Codzienna przechadzka brzegiem tajemnicy... Morze, dużo morza. Codzienność. Zawsze też na brzegach tajemnicy, z której czasem wyłaniają się jakieś okruchy skarbów. Im głębiej, tym ciszej. Powierzchniowy szum i zgiełk, a pod spodem cisza tajemna. Zwyczajny spacer nadmorski z drobnymi nadziejami. Codzienność i poeta Jón, u którego ma ona takie urocze, kruche, delikatne ramki poetyckie...
Jón úr Vör
Zimowa mewa
Moje wiersze morze
przechowuje w sobie,
tak jak wszystkie swe tajemnice,
otulone ciszą.
Pod jego rozchwianym spojrzeniem
czuwam, jak w czasach dzieciństwa,
z nadzieją, że właśnie mnie obdaruje
jakąś najosobliwiej kruchą
muszlą.
I ciągle widzę
szerokoskrzydłą
zimową mewę
tuż nad grzbietem fali.
Wodny pył pieszczotliwie
omywa mi twarz,
a słońce i wiatr
osuszają ją
niczym matczyne delikatne dłonie,
a morze,
morze głębiej i głębiej
skrywa swoje tajemnice.
przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson
**
Jón úr Vör, Vetrarmávar, Reykjavík 1960.
"kruche, delikatne ramki poetyckie..." świetnie ujęte
OdpowiedzUsuńCzasem trafią się dobre słowa...
Usuń