Skýr kýr, czyli bystra krowa


Krowa to zwierzę miłe, kochane. Lubię krowy, zawsze muszę pogłaskać, ilekroć gdzieś się jakaś napatoczy, pogłaskać i dać z ręki zieleninę, którą sobie zawija jęzorem ze smakiem... I zawsze mnie bawi mój Franek, który za nic w świecie do wielkiego zwierza nie podejdzie, mimo że wyrósł raczej w klimatach wiejskich. A ja jestem mieszczuchem, któremu obory i stajnie obce nie są. I na dodatek jeszcze uwielbiam po staroświecku kosić kosą. Tak że dziwne mam upodobania, co jednak budzą szacunek za rogatkami miasta...

Przypomina mi się "Uśmiech" Emila Zegadłowicza i dialog parobka z dojarką o dydaktycznych zapałach wobec małego Mikołaja. Parobek się pyta: - A ty krowę wolisz czy konia? - Na co Mikołajek odpowiada, że konia. - No i słusznie, i takie, bo koń jest mądry, inszego rozumu niż krowa. - A na to dojarka: - O widzisz, jaki ten mądry! A mleko byś pił, masło jadł? Weź se konia wydój, mądry. - Na to parobek: - Nie wydoję konia, to wałach jest...

Dla koni mam sympatię, choć bardziej pasuje mi krowia niespieszność. A wśród krów jest oczywiście i zaczarowana Bukolla z Islandii. Oj, jak by mi się przydała w tym świcie pełnym trolli...

Trudno sobie wyobrazić Islandię bez krowy. Krowy, owce, konie. Kiedyś to przede wszystkim było majętnością. I niezbędnym elementem przetrwania... Myślę sobie o tych pierwszych osadnikach z czasów wikingów, którzy znaleźli zdatną do zamieszkania, acz nieco dziwaczną pustać, niepodobną do niczego innego w całym świecie. Warunki o wiele przecież prymitywniejsze... W tych swoich łodziach - jednak łupinach przecież - razem z dobytkiem i niezbędną zwierzyną. Ależ te wszystkie zwierzaki musiały mieć stresik, śmigając po wzburzonych falach Atlantyku... Ale dotarły, przetrwały, są do dziś...

O Bukolli już kiedyś było. Teraz będzie o pewnej bystrej myślicielce Klarze...

Płacz przypisany jest do życia. Z płaczem się rodzimy, w płaczach często koniec, a ten zawsze zły, bo życie na happy end nie jest obmyślone... Ale zanim koniec, to i tak łez jeszcze i Niagary, i Dettifossy, i co tam dalej wymienić - wodogrzmotów w świecie moc... Ja na przykład często ronię łzy - taka we mnie babska raczej, płytka uczuciowość... Więc się leją i leją... A jak my płaczemy, to może inne stworzenia też? Dzieci mogą o to pytać. A co ma na przykład biedna ryba zrobić, jak zapłakać wilgotnymi łzami, kiedy ona cała w wilgoci?... Krowa jedna wpadła na pewną myśl, całkiem rozsądną...

Był chwilę temu Þórarinn Eldjárn. Wrócę do niego teraz. Przez słabość do krowy i dziecinnych wierszyków oraz bajek też przerymowałem sobie:

Þórarinn Eldjárn

Bystra krowa

Ileż to dziwów może wskoczyć

do głowy takiej krowie.

To człeka potrafi zaskoczyć,

choć w istocie mało się dowie.

 

Jednak znalazłem taką mądralę,

w oborze pierwszą - krowę Klarę,

bystra jest wielce, kiedy zamuczy, 

mucząc, tak oto Klara nas uczy:

 

- Że dawno już, przed wiekami

karty rzucono na stół:

Dla dzieci płacz mokrymi łzami,

łzy lecieć mają w dół.

 

Ryby zaś suche ronią kropelki,

taki to Klary myśli tok,

płacząc, w górę puszczają bąbelki,

mówi i czochra sobie bok.

    przełożył Kiljan Halldórsson

----------

Ilustracja z: Hanna Hanish, Bukolla. Geschichten aus aller Welt.

Komentarze

  1. Ładny wiersz... Piszesz, że krowy to zwierzęta miłe, kochane. Ale potrafią też napędzić człowiekowi strachu, co świetnie ukazał Hjalmar Söderberg w opowiadaniu „Krowy duszpasterza”. Z ich winy bohater – zacny pastor – znalazł się w bardzo upokarzającej sytuacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No też tak może być. 🙂 No w każdym razie ja mam same miłe spotkania z krowami. 🙂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce