Hounds of Love. 39 lat
To już tak wczoraj minęło tyle tych lat od premiery... Kate Bush. Jedna z najistotniejszych artystek lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. No i też końcówki lat siedemdziesiątych, bo to wtedy debiutowała błyskotliwie. "Hounds of Love" to był już jej piąty album. Znakomite to było wydarzenie, szczyty notowań, no i pamiętne hity: "Running Up That Hill" oraz "Cloudbusting"... Nie da się tych rzeczy pominąć, myśląc o tamtym czasie. Wspaniałe, magiczne zdarzenie... Nastrojowe piękno w niepowtarzalnym stylu...
Kate Była na szczytach, ale potem, w latach dziewięćdziesiątych zwolniła i tak powraca wydając coś smakowitego sporadycznie, wtedy, kiedy uznaje, że ma coś do powiedzenia i zaprezentowania... Nigdy z byle czym się nie wychyla... Powracają też jej dawne rzeczy, jest ciągle przez kolejne pokolenia miłośników muzyki odkrywana. I nie tak dawno znów, po trzydziestu siedmiu latach, "Running Up That Hill" pojawiło się na szczytach list przebojów na całym świecie.
"Hounds of Love". Arcydzieło art popu. Wybrałem tu jeden z mych najulubieńszych kawałków z tego krążka. Tak więc po raz kolejny na tym blogu Kate Bush, którą darzę ogromną estymą. "Watching You Without Me":
Jezu co za zbieg okoliczności - słucham tego ostatnio! Albumu! Nie wiem czemu!
OdpowiedzUsuńMoże jakiś tajemny podszept, żeby nam obu coś podobnego raptem zabrzmiało... Ot tak. Taka metafizyka ;-)
OdpowiedzUsuńMoże???
Usuń