Twój skyr, tato, czyli druga połowa meczu
To może znów zajrzymy do Reykjaviku. W zwykłe ludzkie sprawy, w ludzkie intymności, o których pisze poeta, co zagląda do okien, albo zerka w pisuar, co wie coś o malowniczych przywidzeniach, widzi mniej lub bardziej sekretnych kochanków, albo tych, co w objęciach są samotności i tęsknoty. Młodzi, starzy...
Czas niesie zmiany. Jak w meczu, kiedy zawodnicy zamieniają się stronami boiska... Kiedyś byliśmy dziećmi, o które ktoś się troszczył, mniej lub bardziej udatnie (o mnie na przykład troszczono się z - powiedzmy eufemistycznie - pewnym roztargnieniem), a potem rodzice stają się, bywa, takimi "dziećmi" wymagającymi troski... Teraz to ja chodzę z tatą osuwającym się powoli w bezradność do lekarza, teraz to ja dbam, by niczego niezbędnego do życia mu nie brakowało... Nie odwdzięczam się, bo nie mam za bardzo za co, ale mimo złego, kulawego wychowania wiem, co to elementarna przyzwoitość...
I o takiej zmianie właśnie wiersz, z Islandii, od poety, który serce mi skradł; z obrazem Níny Tryggvadóttir (1913 - 1968)...
Anton Helgi Jónsson
Druga połowa w stołowym
W telewizji leci transmisja meczu piłki ręcznej,
program zupełnie nie przeszkadza staruszkom
podczas posiłku w salonie.
Właśnie odgwizdano przerwę w grze i zmianę stron.
Celuję łyżką w kierunku ust mojego ojca
i powtarzam wyraźną zachętę:
Teraz zjedz swój skyr, tato.
Skyr, tato, skyr!
przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson
Komentarze
Prześlij komentarz