Messy

Usiłuję się w mozołach wydłubać z uporczywej infekcji, więc przy okazji tak sobie klikam w bezsilności... Najczęściej oczywiście dłubię w rzeczach mi znanych, bo jakoś już tak nie mam zapału do orientowania się w nowościach... Tak że w zasadzie nie wiem, co w trawie piszczy... Ale tym bardziej mnie cieszy, jak mi w ucho jednak wpadnie coś, co całkiem jest nowe i młode... No i ten kawałek mi tak wleciał w podstarzałe ucho... Tak więc Lola Young... Z zeszłego roku to piosenka... Pomyślałem sobie, że gdyby powstała przed laty, gdybym ją usłyszał - bo ja wiem, ze trzy dekady z dobrym okładem temu, to bym ją bardzo pośród życiowych rozrzutów, rozchwiań i niezadowoleń polubił, a skoro tak, no to i teraz mi wypada wyrazić uznanie...

Przylepny, życiowy, młodzieńczy, dobrze skrojony kawałek. Podoba mi się:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Jonas Lie. Eliasz i draug

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Kreml

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Breiðfjörð

Arne Garborg. Śmierć