Gdzieś między tik a tak...

Bo ja wiem? Wypada się jakoś przechować w międzyczasach. W ogóle wszystko, co pomiędzy, jest jakieś barwniejsze, bardziej klimatyczne...
Między tik i tak...
Spotkałem się dziś w przyszpitalnej przychodni z sąsiadką... Nie, nic mi nie jest - byłem po prostu z tatą u lekarza. Bo niestety tato już boi się sam chodzić po ulicy... Było tik, jest tak - najpierw tato chodzi z tobą do lekarza, potem ty chodzisz z nim - pomagasz mu się ubrać, wiążesz mu buty... Prowadzisz za rękę. Tak to jest - jedenaście lat temu miałem mamę w pieluchach, a trochę wcześniej gniewne umieranie przyjaciela. Niefajne to jest, lecz co poradzić.
- Pan to zawsze taki w chmurach. - To sąsiadka do mnie, w poczekalni. Tato akurat siedział w gabinecie u doktora, a ja się nieco oddaliłem duchem. - A dzień dobry! - Pan się często zamyśla. - Bywa, że zastanawiam się nad zdaniami, których nie umiem przetłumaczyć... Choć tym razem o niczym nie myślałem. Przylepił się do mnie pewien refren od Kate Bush. W kółko mi to grało w głowie. Zaliczam się do tego chyba już rzadkiego rodzaju, który nie potrzebuje żadnych smartfonów i słuchawek. Oszczędzam energię i zmysły, i być może nadawałbym się, gdybym żył w średniowieczu, na islandzkiego głosiciela prawa... Mam we łbie bezlik wierszy i całe dyskografie...
Ostatnio mnie jakoś, po latach, nawiedziła Kate Bush. Dawne czasy dają znać o sobie, ale też i bliższe, z głosem jednak, co tamte dawne lata przywołuje.
Kate oszczędza swój talent. Daje coś, kiedy jest pewna, że jest to warte uwagi... Bywa, że każe na siebie długo czekać. Tak było z "Aerial", z którym to wydawnictwem powróciła po latach w 2005 roku...
W muzycznej przygodzie jest trochę jak w fajnej rodzinie, w szczególnej rodzinie, bo wybranej i  pełnej ludzi, których lubisz, których chcesz odwiedzać, do których chcesz wracać, którzy sprawiają, że życie ma jakiś urok, jakiś smak. A że rodzina - bo jakoś tych wszystkich ludzi coś łączy. Mój ukochany Bowie - i wystarczy jeden krok - przecież i on, i Kate, to wychowankowie zmarłego nie tak dawno temu Lindsaya Kempa...
Ale teraz muzyka. Coś, co się ostatnio do mnie jak plaster miodu przylepiło. Prześliczny numer.
Kate Bush. A w refrenie, w tle, Gary Brooker (Procol Harum)... Somwhere in Between.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce