Samodzielność kawek

Noszą, co popadnie: patyki, spinacze, a nawet kości z kurczaka - słowem trwa budowlany ferwor... Coś normalnego w otoczeniu. W tej koszmarnej suszy, z tym kretyńskim wirusem... Ale pan Duda, widać, świetnie się bawi... Podtrzymuje mnie to na duchu, doprawdy. Głupiej być nie może!

Niby można odwalać robotę w domu, zdalnie - daje to jednak do myślenia tym wszystkim, co tak w domu właśnie... Naprawdę jesteśmy tacy potrzebni? Oto jest pytanie...

Trudno się skupić na czymkolwiek... No i jakie to wyzwanie dla par...  Zwykle o poranku to siusiu, parę bzdur, śniadanko, buźka, i wszyscy szczęśliwie w robocie, do wieczora... Związek całodobowy, poza wakacjami, to wyzwanie... Ja się zamykam w swojej bibliotece, z cicią, z którą gapimy się przez okno... Bo żeby czytać - jakoś te litery skaczą...

Ciekawy świat za oknem... Właściwie to ofiara najdoskonalszego w dziejach ataku terrorystycznego. Świat został zaatakowany przy użyciu broni biologicznej. To, że głupi Chińczyk tego nie chciał, to nic, dość że on głupi, jakiś wstydliwy, tak po rusku... Przecież Czarnobyl był ledwie na Ukrainie - Związek Radziecki niewiele miał z tym wspólnego... Ech, te dyktaturki!! Złowrogie, a o wstydliwości pensjonarki!!

Nigdy nie lubiłem Dalekiego Wschodu. Kiedyś tam podróżowałem po tym osobliwym świecie, i wyniosłem stamtąd jedną myśl - nigdy tam nie wrócę, i trzymam się tego do dziś. Sorry, ale Daleki Wschód budzi we mnie jedynie wstręt. Ten pępek świata, dzisiejszy... Od lat krakałem - będzie on, ów Wschód, to straszydło, źródłem gigantycznego nieszczęścia. Nie spodziewałem się jedynie, że tego doczekam... Że aż Nowy Jork, ta nasza stolica - bo kto dziś nie jest Amerykaninem (cóż to zresztą za osobliwy świat - wszyscy z Ameryki, a wszystko jakieś takie made in China, łącznie z zabójczym syfem i ciupagą z Zakopanego) - poszedł spać... Oczywiście atak nie był zamierzony. To tylko spowodowała wstydliwość politycznych idiotów, którzy myśleli, że są najdoskonalsi... Tyle że głupota to największa zbrodnia... Ale dalej pewna siebie, bo kto Chińczykowi urządzi Norymbergę? A dziś wystarczy ledwie pstryknąć, ledwie łopot nietoperzego skrzydła na beznadziejnym chińskim bazarku starczy, by wywołać lament - toż to przecież rok czterdziesty piąty, grzmią!!!

Tragiczna kretyniada odbywa się na naszych oczach. W tak tragicznym momencie. Patrząc na ludzi typu Duda, Morawiecki, Macron, Johnson, Conte, Trump, można dojść do przekonania, że Bóg porzucił projekt pt. Ziemia... A jednak nie pozostaje nam nic, tylko ufać tej idioterni...

Nasze dziady chcą jeszcze wyborów. Kaczyński - ta postać - czy bardziej poleżeć - domaga się, w poczuciu swej bezkarności, głosowania... To już jest grzebanie w dnie, bo dno już dawno zostało osiągnięte... Cóż powiedzieć... Chyba tylko to, że każdy człowiek zaangażowany w tych warunkach w organizowanie wyborów prezydenckich będzie miał na swoim koncie współudział w przestępstwie. Bo zdaje się się, że kodeks karny opowiada coś o narażaniu innych na utratę zdrowia i życia...

Ja jestem jakoś tak psychicznie przez to wszystko zrypany... Nie bawią mnie skarpeteczki piłkarzyków, trąbienia online; Poranek Griega mam na płycie... Teraz to jeszcze jest zabawa, heheszki... Szacun będzie, jak za dwa miesiące wytrwali poszarpią jeszcze jakieś struny...

Umarł Krzysztof Penderecki. Koniec świata definitywny... Penderecki zawsze mi się kojarzył ze schludnością. Odważna schludność; eksperyment i tradycja... Cudowny facet, w parze z cudowną kobietą - Pan Krzysztof i Pani Elżbieta, wspaniali!!... Nie powiem, że jestem pełen zrozumienia dla muzyki mistrza, ale są rzeczy, które robią na mnie wielkie wrażenie, a wśród nich "Pasja wg św. Łukasza" Absolutnie genialna rzecz... Ta wieść o śmierci kazała mi znowu wrzucić płytkę w komputer (słucham tego teraz naprzemiennie z IX Symfonią jego ukochanego Beethovena). "Pasja", pod dyrekcją Antoniego Wita, z Krzysztofem Kolbergerem - recytatorem... Na okładce praca Stasysa... Te okrągłe oczy Stasysa! Zawsze mnie fascynowały. Ten ostatni Bowie też mi go przypomniał, ta wymyślona przezeń postać z guzikowymi oczami... Ciekaw jestem, czy David znał twórczość Stasysa... Grammy - gdy Bowie sięgał po nagrody, pośmiertnie, brał je też Penderecki. W tym samym czasie...

Została muzyka. Choć po Pendereckim pozostały jeszcze drzewa, w tym cudownym jego parku w Lusławicach koło Zakliczyna, tam gdzie też mieści się wspaniałe Centrum Muzyki wzniesione z Jego inicjatywy... Mistrz mówił o swym ogrodzie jak o symfonii... Symfonię zwykle jednak się kończy. W tym swoim ogrodniczym zamiłowaniu był, w moim przekonaniu, bardziej jak budowniczy katedry. Bo te wspaniałe średniowieczne katedry rosły przecież przez pokolenia - kto stawiał fundamenty, mógł mieć pewność, że nie ujrzy wysokich murów i wież, i wzroku jego nie ucieszą szkiełka w rozecie... Ale wiedział, że jakiś człowiek ujrzy kiedyś całość... I tak drzewa mistrza rosną dalej, i oby rosły przez następne dziesięciolecia, by ktoś tam, kiedyś, zobaczył wszystko w ostatecznym rozkwicie, w ostatecznym rozgałęzieniu, w całym tym światowym botanicznym bogactwie...

Penderecki, Stasys, Bowie, taką to ścieżką poszedłem.

"I Can't Read". Utwór z czasów Tin Machine, z 1989 roku, który zyskał nowe życie w roku 1997. Bowie nagrał wtedy jego nową wersję do filmu "The Ice Storm" (reż. Ang Lee)... Pasuje mi dzisiaj. Podsyca moje nastroje...

Ciekawy klip. Bowie w masce, na którą rzucona jest jego twarz... Znamy tę nieco zdeformowaną  twarz i z późniejszych czasów, z "Where Are We Now?"... And where are we now?

Money goes to money heaven
Bodies go to body hell

David Bowie. "I Can't Read":



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce