Tin Machine - Baby Universal [1991]

Ląduję znów 30 lat temu. Na lotnisku w LA. Tuż przed ukazaniem się płyty "Tin Machine II", o której tu jakiś czas temu wspomniałem.

Dość pstrokate czasy. I kolorowe, oczojebne wręcz garniturki... Sam miałem wtedy czerwoną marynarkę, którą lubiłem nosić... Tak to było. Tin Machine po czarno - białościach też poszło w kolorki. Ktoś zauważył w komentarzach, że tylko Bowie może tak dobrze wyglądać nawet we wściekle zielonym garniturze. I racja. David miał wyjątkową urodę, która pozwalała mu zakładać na siebie wszystko. We wszystkim było mu dobrze...

Taka więc plenerowa zapowiedź nowej płyty, która jakoś tak z początku nie wzbudziła zachwytów, licho wie czemu, bo to w sumie jeden z najfajniej zagranych albumów Davida... No, ale po latach krytycy odszczekali swe negatywne opinie. Mnie się tam wszystko od zaraz spodobało, i nadal mi się podoba...

Baby Universal:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Jonas Lie. Eliasz i draug

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Kreml

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Breiðfjörð

Arne Garborg. Śmierć