Kvöldvísa

Wieczorna piosenka... Wprawdzie jeszcze nie wieczór, ale już wkrótce... Dobra pora na spacer, długi, sentymentalny...

W pewnym momencie wiemy już, że choćby kilka strat nie da się w żaden sposób naprawić, zrekompensować. Nawet jeśli wszystko dobrze się układa, gdzieś tam tkwi w nas poczucie braku, coś gdzieś się zagubiło, coś przepadło... Zwykle może to nie doskwiera, po psychozie przebudzenia człowiek wwierca się w kolejny dzień zapchany obowiązkami... Ale wystarczy nagle uderzająca zapachowa nuta, przyjemna, która naraz wydobywa z zakamarków naszych wnętrz taką czy inną zgubę, jej widmo, i zaraz budzi tęsknotę... Spacer, włóczęga ulicami i placami w złocistych promieniach idącego już na spoczynek słońca, i coś nagle staje nam przed oczami, wydostawszy się z duszy, co cicha i mroczna jest jak głęboka studnia... Zapachy mają szczególną moc, by budzić w nas wspomnienia, najmocniej zapadają w pamięć i to do nich wszystko inne się przykleja: zdarzenia, twarze, domy, itd, itd... ---- Nie odróżniam już radości i smutku, wszystko splecione już ze sobą... Bez tej zdolności patrzę z poczuciem straty i żalu na coś, czego już nie ma... Nasze lepsze światy, utracone raje...

Tak to sobie piosenka opowiada. Że tak to właśnie jest. Mająca już swoje lata, urocza. Melodia: Torfi Ólafsson; śpiew: Jóhann Helgason; słowa: Steinn Steinarr:

(...)

Og ég sem þekkti ekki mismun

á hamingju og harmi,

horfði með söknuði og trega

á eitthvað, sem ekki er til.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Jonas Lie. Eliasz i draug

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Kreml

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Breiðfjörð

Arne Garborg. Śmierć