Dalej

Święta, święta... W pewnym sensie dla mnie bez różnicy, bo zawsze mam wolne - niewolne... I jeszcze jakoś tak skłonny zawsze byłem do celebrowania dnia powszedniego, na złość, na przekór... 

Życie trwa. Kolejny grudzień do odfajkowania, co jakoś tak mnie co roku zaskakuje... Ale czuję się dobrze staro, choć jestem już w tym wieku, kiedy ludzie zaczynają kretynieć, uważając, że oto teraz właśnie wszystko się zaczyna, że to dopiero jest młodość... Ja aż w tak rozpaczliwe krzykliwości nie brnę. Już raczej wyluzowany, bez musu... Nie planuję za wiele, nie odkładam na czarną godzinę... To znaczy nie - na czarną godzinę odkładam, ale nie jakieś tam pieniążki, tylko samobójstwo, bo mam ochotę na wszystko, ale nie na przeżywanie czarnych godzin... Póki co bywały mroczne, nawet bardzo mroczne, ale do czerni jednak było im daleko... Jeszcze się czarna godzina nie przytrafiła, zatem trwam na posterunku... Bez sensu naturalnie. I właściwie zgadzam się ze Strindbergiem z "Ahaswera", że życie jest jak głupie pytanie, na które nie sposób udzielić mądrej odpowiedzi...

Patrzę tak do tyłu... Okropności, a pośród nich całe naręcze spełnionych marzeń. Nie miałem ich tak bardzo dużo, więc się jakoś udało mi z tym ich spełnianiem, dość nawet prędko, na czas, bez czekania na obłąkańcze drugie młodości... Mogę tylko powiedzieć, że w zasadzie nic z tego nie wynika... Żaden pożytek... Kupka śmieci - jak po każdym życiu...

Trochę tu jednak jesteśmy szczęściarzami, że nieszczęścia jakoś nie suną ku nam ze szczególnym impetem. Oby tak zostało, choć widoki takie są - powiedziałbym - przymglone, zapaprane. Generalnie ludzkość ma się jednak mało fajnie. Ale biorąc pod uwagę klimacik, w jakim powstajemy, może nawet niezbyt stosowne jest wpadanie w jakieś zadziwienia...

W zasadzie wszystko jedno. Takie pisane manowce, choć ślady odciśnięte, acz wszystko to raczej śnieg, na stopnienie... Byle serce się paliło, w tych naszych daremnościach... Chyba więc gorącości wypada życzyć, w uczuciach, domach... Zatem, choć sensu w tym jak na lekarstwo, kontynuujmy... Dalej, naprzód, krok po kroku...

No i jeszcze piosenka. Jónas Sigurðsson. "Höldum áfram". Kawałek taki sobie. Ale świetne wideo:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce