The Killing Moon

Myśląc dziś rocznicowo, mogę w zasadzie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Tak to już w tym roku obchodzimy pięćdziesiątą piątą rocznicę lądowania na Księżycu, od tylu lat też towarzyszy nam piosenka Davida Bowie "Space Oddity", który się numerem tym znakomicie wpasował w kosmiczną atmosferę. Poleciał wtedy daleko major Tom, zagubił się wśród gwiazd, i odnalazł się dopiero w "Blackstar", martwy, tuż przed śmiercią swego twórcy zresztą. Tak że się wszystko dopięło, jak w życiu. No i - też jak w życiu - nic się nie kończy, póki trwa pamięć. Ciągle więc startuje major Tom, ciągle też umiera w jakimś obcym świecie...

A przy tej okazji na myśl przyszła mi grupa Echo & the Bunnymen. W tym roku, gdzieś chyba w maju, minęło już czterdzieści lat od ukazania się ich czwartej płyty, "Ocean Rain", którą zapowiadał singiel "The Killing Moon", który się bardzo słuchaczom spodobał. Źródła ta piosenka ma ponoć oniryczne, bo Ian McCulloh obudził się pewnego ranka z gotowym refrenem i z rękami spragnionymi akordów, tak więc zaraz w ruch poszła gitara i z marszu zaczął grać "Space Oddity", tyle że na wspak... Tak więc takie są fundamenty tego utworu - sen i ukochany David Bowie.

Tak że jest gdzieś tam "Space Oddity", jest Księżyc, są okrągłe rocznice w kosmicznej oprawie...

Znowu muszę powiedzieć, iż trudno mi uwierzyć, że to tyle lat już upłynęło... Mam sentyment do niektórych rzeczy od Iana i jego grupy. Moje czasy nastolatkowe...

Echo & the Bunnymen:

Fate

Up against your will

Through the thick and thin

He will wait until

You give yourself to him

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Kreml

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Breiðfjörð

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce